Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

uwieczniła na fotografii, przyrzekłszy każdemu z uczestników jeden egzemplarz na pamiątkę.
Anielka stała się łącznikiem, utrwalającym coraz bardziej stosunki między willą a Laskiem. Corocznie kilka tygodni przepędzano na wsi razem, regent polował zawzięcie, ale sporów z młodszymi już nie toczył.
Na te kilka tygodni letnich przyjeżdżał także Bolesław; udawało mu się też dwa razy na rok być w willi regenta. Pan Gorgoniusz zrozumiał cel tych wizyt i przeczuwał, że ten właśnie młodzieniec będzie dozgonnym towarzyszem i opiekunem jego ukochanej jedynaczki.
Podejrzliwy i ostrożny, regent zaczął zbierać informacye, dotyczące Bolesława. Poruszył wszelkie stosunki, badał, dopytywał, śledził, i ze wszech stron dochodziły go najpochlebniejsze wieści.
To uspokoiło go, z otuchą spoglądał w przyszłość.
Na święta Bożego Narodzenia, we trzy lata po nabyciu zakładu przez Wandę i Anielkę, przyjechał Bolesław z matką.
Po kolacyi wigilijnej, Wanda, korzystając z chwili, że regent udał się do swego pokoju na cygaro, wbiegła za nim, zaczęła go całować po ręku, a następnie z płaczem rzuciła mu się na szyję.
— Co to jest? co ci się stało, kochanie? — pytał przerażony.