Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nych, w izbach pełnych dymu z cygar, a gwarnych, regent znalazł się w swoim żywiole.
Pełno tam było ludzi; adwokaci, regenci, właściciele domów i majątków ziemskich, Żydzi, spekulanci, faktorzy, uwijali się w ruchu gorączkowym, wszystkim było pilno, każdy chciał swoją sprawę załatwić jak najprędzej, ten szukał jednej księgi, ów drugiej, trzeci dziesiątej...
Naraz rozległ się ochrypły głos jakiegoś jegomości:
— Proszę o księgę: „Koronówek litera B!“
— To Wolmańskiego majątek, — rzekł pan Gorgoniusz do swego towarzysza.
— A tak...
— Ciekawym, co on robi za akt, że mu księga potrzebna?
— Nie wiem; ale jeżeli życzysz sobie, mogę się w tej chwili dowiedzieć. Ten zakatarzony jegomość jest dependentem u regenta Górskiego.
— Ależ znam go doskonale!
— Więc chodźmy do kancelaryi, to się dowiemy...
— Ja tu — odrzekł pan Gorgoniusz, — mam zamówić wypis, ale jeżeli jesteś łaskaw, to się dowiedz.
— Skoro ci na tem zależy, kochany regencie natychmiast.
— Ależ nic mi nie zależy, bynajmniej, prosta ciekawość, jedynie ciekawość. Hypoteka Koronówka, o ile mi wiadomo, dotychczas była zupeł-