Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Zapewne ojczulek chciał powiedzieć: Wierzbiński...
— Wcale nie Wierzbiński, tylko, jak ci wyraźnie mówię: Jaskólski... Zamożny obywatel, a skąpy ogromnie, o każdy akt targował się do upadłego — ale to do rzeczy nie należy. Przyszedł do kancelaryi rano i powiada: „Kochany regencie, musimy sporządzić intercyzę przedślubną...” Jak dziś pamiętam.. Jego córka, Zofia Marcelina, dwóch imion, panna naówczas pełnoletnia, wyjść miała za mąż za pana Floryana Wierzbińskiego, właściciela Karpiówki. Widzisz tedy, panno Wando, że Wierzbiński się znalazł, z czego tę brać należy naukę, że w poważnej rozmowie słuchający mówiącemu, a tem bardziej córka ojcu przerywać nie powinna.
— O mój ojczulku kochany... przepraszam! — rzekła, obejmując ojca pieszczotliwie, — przepraszam i przerywać już nie będę...
Pan Gorgoniusz roześmiał się.
— Dobrze, dobrze, moja Wandziu; nie wiem, na co ci te wiadomości, ale wyłuszczę wszystko dokładnie. Otóż miała być intercyza, a czy pannie wiadomo, co to jest intercyza?
— Domyślam się, że to jakieś prawne rzeczy.
— Powinnabyś wiedzieć. To jest umowa przedślubna, urządzająca stosunki majątkowe między przyszłymi małżonkami, i pod nieważnością musi być objawiona w akcie cywilnym małżeństwa. Warto, żebyś sobie panna przeczytała w kodeksie