Strona:Klemens Junosza - Willa pana regenta.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



VIII.

R
Regent zupełnie stracił humor. Ciągle był zachmurzony, zamykał się w kancelaryi i całemi godzinami tam przesiadywał, lub też nie powiedziawszy siostrze ani córce „do widzenia,“ wyjeżdżał do miasta i wracał późno w nocy.
Jednego dnia rano, przyjechawszy do miasta, udał się wprost do mieszkania pana Kalasantego.
Zwolennik gimnastyki, tylko co odbywszy swoje ćwiczenia poranne, zabierał się do śniadania. Było ono odpowiednie do systemu kuracyi i tak obfite, że mogłoby zasycić apetyt, podniecony przez ruch i wysiłek fizyczny... Pan Kalasanty twierdził, że herbata i kawa — to romans, nie mający żadnego sensu. Człowiek, który się szanuje, powinien jadać na śniadanie gorący bigos, befsztyk, masę chleba, masła, kartofli.
Gdy regent wszedł i ujrzał stół zastawiony, nie mógł się powstrzymać od zapytania:
— Cóż to, do obiadu siadasz, o dziewiątej?!