Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
68
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Nie zwierzała się jednak nikomu... dla ludzi miała zawsze uśmiech pogodny — a niepokoje, troski, tłumione łzy i westchnienia na swoją wyłączną pozostawiała własność.
Te „przecięne” kobiety są takiemi egoistkami najczęściéj.




III.

„Przeciętnego” częstokroć bolała głowa — „przeciętną” zaś serce. W młodości, gdy jeszcze była w domu rodziców, wesoła jak ptaszę, swobodna, niezależna, wyobrażała sobie, że życie przejdzie jéj łatwo, że znajdzie drogę różami usłaną... To téż wyszedłszy za mąż „przeciętna” pani miała, jak powiedzieliśmy wyżéj, swoje fantazye.
Lubiła bawić się, przyjmować gości, jeździć ładnym ekwipażem, ale gdy obowiązki przyszły, potroszę zapominała o sobie, zaczęła żyć dla dzieci. Jak z drzewa na jesieni, tak z osobistych jéj aspiracyj, opadał listek po listku, aż zapomniała zupełnie o sobie. Dwie panienki, chłopak koloru filologicznego, drugi barwy realnéj i trzeci całkiem jeszcze bezbarwny, oto był jéj świat.
Wychować ten „świat,” ubrać go, wykształcić, otworzyć przed nim drogę życia, to jéj jedyne marzenie. A zadanie to nie łatwe. Pani „przeciętna” aczkolwiek nie trudniła się specyalnie ekonomią, nie badała wartości ziemi, ani stosunków kredytowych, wiedziała jednak dobrze, że utrzymać z „przeciętnych dóbr” liczną rodzinę chrześciańską (i kilka żydowskich) nie jest rzeczą łatwą; wiedziała dobrze, że mąż jéj po różach nie stąpa, że ciągle kręci bicze z piasku, że robi wszelkie możliwe wysilenia, aby koniec z końcem związać,