Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
272
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

wiem, że w całe nasze miasto jest całkiem dwa głowy!! całe parade dwa głowy: pani prezydentowa i ja! jakby nas nie było, to ja niewiem nawet w coby się to całe nasze miasto obróciło?
Pani burmistrzowa uśmiechnęła się na ten komplement. Icek zaś perorował daléj.
— Pani prezydentowa pomyślała sobie co tu potrzebny jest doktor, a Icek zaraz tak zrobił, że tu będzie doktor... taki akurat jak pani prezydentowa w swoje delikatne pomyślenie miała.
— Niepodobna! kiedy? gadajże, stoję jak na szpilkach...
— Un tu pewnie dziś na wieczór przyjedzie, prosto od samego Warszawy.
— Z Warszawy?! nie może być.
— Akuratnie z Warszawy, ja tam u niego byłem. Aj waj! co jest tam tych doktorów w Warszawie! w jedne stancye to ich mieszkało razem siedem!
— Więc to młody? prosto z akademii!
— Aj waj! żeby ja taki młody był do saméj śmierci, jaki un młody jest i grzeczny — aj waj! jaki un grzeczny — całkiem delikatny człowiek, choć jego do bolące miejsce przykładać; tylko czy un z akademii jest, to ja niewiem, un coś wspominał, że jest od Ryczywoła, bo tam gdzieś jego ojciec trzyma sobie dzierżawę.
— A przystojny?
— Bardzo przystojny! pociągłowaty jest na gębie, ma włosy czarne jak smoła, i kawałek takich maluśkich wąsików, co się jemu dopiero niedawno zrobiło kiele nos; a na nos to un sobie niesie dwa szkiełka bardzo porządne, w mosiężnéj oprawie, z czarną nitką. Cały alegant! Już jego tutejsze panienków będzie obaczyć — aj waj! to un będzie do nich miał szczęście! Żebym ja takie szczęście do handlu miał, jak un do tych panienków szczęście zdybie... I doktor z niego téż bardzo dobry. Jak ja tam byłem u niego, to mnie z przeprosze-