Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
132
KLEMENS JUNOSZA
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— A pan okumon widział go kiedy?
— Nie — jeno jego rządca, co tu był, to gadał, żebym się tu ostał na starych śmieciach tymczasowie — powiada że zapłaci rzetelnie.
— To i pewnie pan ostanie?
— Ja? a to mnie to po tém? Z łaski Boga i przez służby będę miał jeszcze co jeść — a zresztą, mam przecież edukacyą, na zakrystyana iść mogę, będę przy kościele Panu Bogu służył i z głodu nie zdechnę! Alboż to dziś człowiek z nauką chleba nie najdzie? a chociaż co prawda na organach nie zagram, ale względem śpiewu tobym inszego dławidudę w barani róg zapędził!
— Oj! pewno, pewno, wiadomo ze jak pon okumon zaśpiewa, to jeno hucy w kościele, jak nieprzymierzając, w gorzelni...
— No, tak — dopóki tu dawne państwo byli, tom, na to mówiąc, wisiał przy folwarku, charował i ujadał się z wami, moi ludzie, nie przykładając jak pies; ale teraz — co mi to potém? dla kogo? po co? na co? za jakie trzy grosze? Ot, posiedzę tu z wami jaki tydzień — krowiny sprzedam — ta i w świat... O pięć mil się wyniosę, żeby już na te kąty nie patrzéć...
— Toć i my także pójdziemy — dodał smutnie Kacper.
— Pójdziemy! pójdziemy! — wtrącili drudzy. Chwalić Boga my wszystkie tutejse, rodzone, a tera roboty nie braknie. Już łąki koszą — żniwa tylko co patrzéć.
— Pójdę i ja za wami — rzekła Wincentowa — gdzie niebądź za komornicę u chłopa będę, to także na łyżkę barszczu i kawałek chleba zarobię — do żniwa się jeszcze powlokę.
Ekonom milczał, nareszcie po chwili rzekł:
— Tak — ja pójdę, wy pójdziecie, a jakże tu się folwark ostanie?
— O la Boga! a dyć go przecie wilcy nie zjedzą.