Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
NOWY DZIEDZIC.
131
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

siak czy tak bywało, zawdy jeden drugiemu je pomoc. Nie bez to oni zginęli, nie bez to... Jeno zydy ich zmarnowały, a i poprzody jesce róźna bieda...
Ekonom się zbliżył do gromadki.
— I cóż stoicie ludzie — taż noc przecie?
— Ot, gwarzymy, prosę pana, o nasem państwie co odjechali tera... gadamy, że dobre ludzie z nich byli, miłosierne...
— Ta, i co to pomoże! — rzekł machnąwszy ręką ekonom — już się nie wróci... przepadło! Podobno niezadługo nowy dziedzic przyjedzie.
— I pewnie — bo Berek, pachciarz, jeszcze w południe gdzieś pojechał, musi, żeby dać znać, że stare państwo dzisiaj wyjeżdżają. Tera on bedzie wielga osoba ten Berek, bo podobno nowy dziedzic to mu jakoś w krewności je...
— Toć uni wszystkie we familii som.
— Kto?
— A no... niby zydy.
— Oj! docekał się nas Stasin, docekał...
— Hm! — wtrącił ekonom — słychać, że to bogacz wielki ten nowy, na to mówiąc, dziedzic. Kupiec porządny, a pieniędzy to ci ma jak lodu w zimie.
— To i co?
— I żydowskiego odzienia nie nosi — jeno tak sobie chodzi jak jaki pan, co i nie poznać nawet...
— Bogać ta nie poznać! — wtrącił Kacper — zawdy go pozna.
— A to jak?
— Ano — wiadomo — juści do kościoła nie pójdzie, capki przed figurą nie zdejmie, a w piątek to się lepiéj mięsiska obeźre, niż jensy cłowiek we Wielgą Niedzielę.
— Ot, gadasz! jakżeś chciał żeby żyd siabasu swego nie znał? Na to on żyd je, żeby się swojego żydowskiego zakonu trzymał — ale powiadają, że tak się po pańsku nosi, że go jenszy człowiek sprawiedliwie nie pozna