Strona:Klemens Junosza - Wilki i inne szkice i obrazki.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
TAJEMNICZY CZŁOWIEK.
117
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Dworek, w którym mieszkał, rozebrany, tylko zwalony komin i stos gruzu świadczy, że tam niegdyś była ludzka siedziba.
Ogródek zielskiem zarósł, tylko świerki stare szumią jak dawniéj i cichy szpaler lipowy odział się nową zielenią...
Kilka narcyzów zdołało wydobyć białe główki z pośród zagłuszających je pokrzyw; bez kwitł, a róże niedobitki dźwigały pączki na gałązkach.
Mało mu jeszcze sielanki, powlókł się więc daléj, w jeszcze bardziéj zapadły, jeszcze bardziéj zabity kąt Podlasia.
Po co?
Wdałem się w gawędę z kilkoma wieśniakami, którzy przyszli, zwabieni widokiem urzędowo zielonéj bryki i odgłosem trąbki pocztowéj.
— Gdzież się podział? — pytałem.
— Niewiadomo, wielmożny panie — odpowiedział wieśniak z westchnieniem; — jak niewiadomo zkąd przyszedł, tak niewiadomo gdzie poszedł... ot, zwyczajnie jak wiater, co se po polu chodzi... zkąd przyjdzie? gdzie pójdzie? Bóg wie.
— A gdzież dom?
— Kupili i zabrali. W innéj wsi teraz stoi.
— A na tém miejscu nikt się nie myśli budować? — spytałem.
— Eh! gdzieby zaś — odpowiedział, machając ręką niechętnie.
— Prawda — rzekłem, — jabym sam bał się tu budować, bo podobno coś przeszkadza w tém miejscu.
— Ah, tak niby gadają. Dawniéj to sam hrabia nieboszczyk chodził, tera nie ma już pokojów, to se chodzą we dwóch po ogrodzie i papierami rzucają.
— We dwóch? a z kimże drugim?
— Juści z nim.
— Z jakim znowuż?