Strona:Klemens Junosza - Wdowa z placem.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 90 —

ten, na kogo ja czekam, drugiem zaś czytam gazety... Przepraszam pana, żem się tak rozgadał, ale jestem zmęczony i radbym trochę posiedzieć... Czy pan pozwoli?
— Owszem, proszę bardzo, siedź pan, mów pan — odrzekł gospodarz, kontent, że znalazł kogoś, co mu przerwał bieg niewesołych myśli. — I cóż wyczytujesz pan w gazetach jednem okiem?
— Co? Z pewnością więcej, aniżeli kto inny dwoma oczami i przez okulary... Z każdej czynności człowiek powinien wyciągnąć korzyść — a czytanie to przecież także czynność. Więc ja patrzę cokolwiek na telegramy, aby wiedzieć, co słychać w polityce; patrzę na kursa, aby mieć wyobrażenie, jak skaczą papiery na giełdzie; patrzę na ogłoszenia, bo te mówią mi, gdzie i kiedy będzie jaka licytacya, patrzę na sprawozdania z sądów, bo to bardzo ciekawe i pouczające czytanie.
— Chyba dla prawników...
— Proszę pana, dopóki sądy istnieją na świecie, dopóty każdy człowiek handlujący musi być choć trochę prawnikiem. Ja nie mówię o zwyczajnych interesach cywilnych, ale o sprawach ciekawych, o tem, jak ktoś wpadł, jak się z tego zgrabnie wykręcił, jakim sposobem bronił się. To śliczne rzeczy. Niech mi pan wierzy, że to jest aka-