Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

On bogacz jest — ale nie ma tego co stary Maneles miał...
— Może serca?
— Panie doktorze, ja nie wiem, jak się to po pańsku nazywa, ja nie wiem nawet, jak to po żydowsku nazwać, ale ja czuję. Może to serce, może dusza... może, albo ja wiem co? Coś, czego młody Maneles nie ma, ani jego dzieci, ani jego wnuki mieć nie będą. Pewnie o tem stoi pisane w Gamure, ale ja nie jestem uczony, ja sądzę po prostemu, swoim głupim rozumem, takim, jaki mi Pan Bóg dał. Panie, mnie się zdaje, że stary Maneles był dusza — był dobra dusza, czysta dusza! niech on ma raj, a my, my będziemy mieli płacz i gorzkość.
Kiedy chowano starego, doktór poszedł za orszakiem żałobnym na kirkut. Wywołało to ogromną sensacyę wśród żydów. Dumni byli, że człowiek obcy im przekonaniami, religią, poszedł, aby odprowadzić do grobu szczątki ich współwyznawcy.
Niektórzy wprost zaczepiali o to doktora — i nie taili zdziwienia.
— Jak to? — mówili — pan tu? między nami?
— Cóż was to dziwi?
— No, pan jest pan, pan chrześcianin