Strona:Klemens Junosza - Syzyf.pdf/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

miasta, wojny toczył, aż ostatecznie sprawę biednych wygrywał. Uważali go za ojca biednych i opuszczonych, a takim też był istotnie. Pomagał im wszelkiemi sposobami, dając nietylko wsparcia, ale i zatrudnienia rozmaite, zarobki. Dlatego też, gdy umarł, płacz wielki po całem miasteczku się rozległ; słychać było krzyki i lamenty, biedacy rwali sobie włosy z głowy, rozdzierali szaty na znak pokuty i żalu, bili głowami o ściany.
Śmierć Manelesa nastąpiłe w nocy; pogrzeb odbył zię nazajutrz w południe. Żałoba była w całem miasteczku: pozamykano sklepy, cała ludność wyległa na kirkut. Zdawało się, biedakom zwłaszcza, że miasto osierociało zupełnie, że biedacy stracili jedynego opiekuna, przyjaciela i orędownika. Doktór patrzył na tłum, objawiający głośno swoją boleść i zastanawiał się nad tem zjawiskiem. Dla czego podobne manifestacye nie zjawiły się na pogrzebach innych bogatych i, niby uczonych, żydów? dla czego tamtym żal powszechny nie towarzyszył do grobu?
Zainterpelował o to jakiegoś biednego krawca.
— Panie — odrzekł zapytany, — są na