Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Duże miasto — duża elegancya. Nie można ukazywać się w stroju zaniedbanym tam, gdzie są szerokie ulice, gdzie asfaltowane chodniki dźwigają na swej powierzchni setki kapitalistów, gdzie masa sklepów jest, a na rynku trudno się przepchać między furami.
Wielkie miasto — wielki handel, wielki ruch, wielkie nowiny! Jakże można w takim punkcie, w takiem centrum handlowem i finansowem, ukazywać się w zaniedbanym stroju?! Niechże przecież ci kupcy, finansiści, nawet te straganiarki na targu, ujrzawszy Szmula, poznają od razu, że to jest także kupiec, także starozakonny, także osoba, a chociaż mieszka na prowincyi, jednak ubiera się przystojnie i nosi czapkę pluszową, po której łatwo poznać człowieka nabożnego, statecznego i znającego się na interesach.
Przybywszy do miasta, Szmul przebierał się zaraz, przywdziewał atłasową kapotę, ściskał biodra pasem bawełnianym, a czapkę przechylał na tył głowy, aby miał na czole lekkość, niezbędną do myślenia.
Po załatwieniu sprawunków, szedł na miasto, w celu zebrania najciekawszych wiadomości i nowin. Przyłączał się do pierwszej le-