Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Młoda?
— Albo ja wiem? Jak ona wystroi się, włoży na głowę kapelusz i zasłoni twarz kawałkiem firanki, to się zdaje młoda... ale za to mogę zaręczyć, że pierwsza młodość to nie jest. Na oko można jej przyznać trzydzieści lat... jabym licytował wyżej, do trzydziestu pięciu, czterdziestu... i myślę, że nie bardzobym się oszukał. Wiem, że Icek Szpindel chodził do niej w interesie tej sumy.
— Chodził? Wiec ona mieszka w naszem mieście. Cóż to za jedna? czem się trudni?
— Nie wiem; zdaje mi się, że ona jest guwernantka, taka, co uczy po domach. Ja się na tem nie znam, ale słyszałem, że pokazuje dzieciom trochę po francusku, trochę na fortepianie, jak zwyczajnie taka osoba. Ona też chce żyć.
— Ale jak się nazywa? gdzie mieszka? Będę bardzo wdzięczny, jeżeli mnie Szmul poinformuje.
— Nazwiska nie znam, a pomieszkanie ona ma na przedmieściu, niedaleko od pana; może trzeci, może czwarty domek od rogatki.
— Z czerwonemi okiennicami?
— Zdaje się, że tak.