Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

trzeba decydować szybko, natychmiast, prawie momentalnie. Ja się zdecydowałam. My kobiety jesteśmy jak bluszcz: nie możemy istnieć bez podpory, a chociaż serce moje, raz zawiedzione i złamane, zrażone jest do ludzi i nie może mieć owej wiary bezgranicznej i ślepej, jaką odznaczają się zwykle osiemnastoletnie dziewczęta, pragnęłoby jednak jeszcze przed zachodem życia uderzyć przyśpieszonem tętnem i zakosztować tej słodkiej harmonii dwóch dusz dobranych.»
— Cóż to, ciocia za mąż wychodzi? — zawołała zaciekawiona panna.
— Czekaj, zaraz się dowiemy. Cóż tam dalej? A no, pisze, że jakieś dwa tony łączą się w akord, że bluszcz musi mieć podporę i że odludne życie samotnej pustelnicy, pozbawionej rodzinnego ogniska, jest puste, przykre, ciężkie i bezcelowe. Czytajmy dalej:
«Człowiek, którego niedawno poznałam i w którego ręce z bezgraniczną ufnością moje powierzam losy, nie wygląda bynajmniej na bohatera romansu; jest to raczej uosobiona cichość, skromność, delikatność, nieśmiałość, potulność, a przytem wielka zacność charakteru, prawość, pracowitość, oszczę-