Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

łóżka, gdyż pióro wypada mi z rąk ze znużenia — i proszę o błogosławieństwo na nową drogę życia.»
Chciała jeszcze p. Bolesława zrobić przypisek, ale już nie mogła — zmęczenie wzięło górę, a sen dopominał się o swoje prawa.
Spała też blizko do południa.
Już nakrywano do stołu, już pan Piotrowicz z niecierpliwością spoglądał na zegar, dziwiąc się, że jeszcze nie podają obiadu, gdy panna Sławcia z listem w ręku wbiegła do pokoju.
— Ach, ojczulku! jakże ja dziś zaspałam!.. Mój Boże! to już blizko dwunasta!
— Nic nie szkodzi; owszem, wyśpij się dobrze... będziesz ładniej wyglądała na weselu... Co to za list masz w ręku?
— To do cioci Emilci; donoszę jej o swojem zamążpójściu i zapraszam na wesele... Właśnie miałam zamiar prosić ojczulka, czyby nie można posłać Jaśka na pocztę.
— Za późno wybrałaś się z tem żądaniem, kochana Sławciu; Jasiek pojechał na pocztę o siódmej rano. Posłałem go umyślnie, gdyż oczekuję ważnego dla mnie listu... i tylko patrzeć, kiedy wróci.