Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mogą jakieś materyalne dodatki? Nie dba o nie wcale, nie chce na nie patrzeć — i gdyby mu rodzice dali Sławcię, jak funt winogron, w papierowej torbie, owiązanej zwyczajnym szpagatem, jeszcze czułby się nad wszelki wyraz szczęśliwym.
I trzeba mu przyznać, że mówił w owej chwili szczerze, nieobłudnie, a myśl o zapisie była od niego bardzo daleka. Zakochał się chłopak prawdziwie, bez pamięci, a mówił o tem do rodziców z taką przekonywającą szczerością, że panna Sławcia, słuchająca w sąsiednim pokoju sceny oświadczyn, była wzruszona do głębi i w czarnych jej oczach błysnęły dwie perliste łezki. Gdyby nie wzgląd na konwenanse światowe, które osobom dobrze wychowanym nakazują ukrywać swe myśli, byłaby wbiegła do pokoju i wobec rodziców uściskała swego konkurenta, tak ją ta jego bezinteresowność i wielkie przywiązanie wzruszyło.
Rodzice pobłogosławili młodą parę, pan Piotrowicz wydobył ukrytą w głębi piwnicy butelkę węgrzyna, aby wznieść toast na ich pomyślność i szczęście.