Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
V.

PPrzez kilka dni Korkiewicz pozostawał pod wpływem wrażeń, doznanych na wizycie.
Ciągle przychodził mu na myśl gustownie urządzony pokoik, wszelkie szczegóły jego umeblowania, każdy stolik, krzesełko, każda niemal roślina w oknie, wyraźnie rysowały się w jego pamięci. A ta posadzka błyszcząca jak lustro, ten dywanik wzorzysty, firanki, zastawa do herbaty — a nadewszystko sama gospodyni, uprzejma, wesoła i bardzo miła w obejściu.
Takich kobiet Korkiewicz dotychczas nie znał. Widywał wprawdzie wiele dam na