Strona:Klemens Junosza - Statyści.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co też sąsiad mówisz, to pocóżby spisywali psów?
Kto to może wiedzieć, mój sąsiedzie, psów można będzie ubezpieczać od wścieklizny.
Wszystko to bardzo pięknie moi panowie, rzekł pan Michał, ale ja jestem tego pewny, że im mniej wykażemy tem będzie lepiej, bo zdaje mi się, że te wykazy to mają coś wspólnego z naszą kieszenią, ale że ja jestem człowiek przewidujący, więc tak oto zrobiłem i wam radzę to samo, mam koni 24, wykazałem 4, bydła sztuk 76, wykazałem 26, owiec 400. wykazałem 150.
— A to mi głowa! panie Michale niechże cię uściskam.
I wszyscy zaczęli ściskać pana Michała przyrzekłszy sobie, że wykażą co najwięcej trzecią część prawdziwej ilości inwentarza.
Pan Michał rad że uczynił sąsiadom swoim obywatelską przysługę, siadł na bryczkę i pojechał, ale jeszcze srokate koniki nie uniosły go nawet o pół wiorsty od Przepaścistej Woli, kiedy na dziedzieniec wpadła druga bryczka i wyskoczył z niej pan Maurycy Krzykalski z Puszczykowa.
— No sąsiedzie, śliczna nowina! zawołał na ganku, nareszcie odżyjemy, zaczęli przecież o nas myśleć.
— Co takiego? zapytał pan Dyonizy.
— Cóż to? czy nie wiecie co się dzieje, czy nie słyszeliście, że mają zakładać bank dla obywateli, będą dawali pożyczki na inwentarz, spisują już wszystko bydło, konie, owce.
— Kiedyż pan Michał mówił, że to ma być na wojnę.
— Co tam pan Michał wie, ja wiem i umyślnie przyjechałem po to, żeby sąsiadowi poradzić jak masz zrobić, ja naprzykład mam 15 koni, piszę że mam 45, bydła mam 49, piszę 128, bo naturalnie, czem większy inwentarz, tem większa pożyczka.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Dawno już pan Krzykalski odjechał a pan Dyonizy siedział na ganku jeszcze, i sam sobie zadawał pytanie:
— Co z tym fantem zrobić?
Dumał samotny i nie zauważył nawet tego, że już przepiórka dawno ucichła, i że faworytalny kogut po raz wtóry zapiał.
Przed oczami jego snuł się kalejdoskop rozmaitych obrazów... wojna, sułtan, wykazy, pan Michał, nowy bank, pożyczka, owce i psy; wszystko to mięszało się razem sprawiając p. Dyonizemu nieznośny zawrót głowy.
Nareszcie przyszła mu myśl świetna.
— Pal cię djabli zawołał, wiem już co zrobię, najlepiej trzymać się drogi pośredniej, wcale im nie dam wykazu!

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Wkrótce potem statystycy przystąpili do pracy, opierając się na danych, wprost ze źródeł poczerpniętych.

Klemens Junosza.