Strona:Klemens Junosza - Przy kominku.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tomy, olbrzymie tomy in folio możnaby zapisać o piękności, wdziękach i nieocenionych zaletach panien podlaskich — i, o ile wiem, pewien łysy statysta już od kilku lat nad tym przedmiotem pracuje — nie chcę więc wchodzić mu w drogę, tem bardziej, iż jestem przekonany, że da wyczerpujący traktat o podlasiankach wszystkich wieków, począwszy od głębokiej starożytności, aż do dni dzisiejszych.
Co do mnie, jak teraz, mam na myśli jedną tylko podlasiankę, pannę Ewę, śliczne stworzenie o chabrowych oczach i włosach lnianej barwy, pełnych kształtach i czarujących dołkach na buzi. Piękność panny Ewy słynęła na kilka mil w okolicy i nie jedno serce topniało jak wosk pod jej powłóczystem spojrzeniem. Kawalerya podlaska ubiegała się o względy pięknej Ewuni, nadskakiwała, prawiła jej komplimenta, ale nadaremnie. Wszystkie te zabiegi nie odnosiły pożądanego skutku i były zupełnie bezowocne. Ewunia miała już swego Adama, a ponieważ specyalną cnotą podlasianek jest stałość, przeto wszelkie komplimenta młodzieży nie przydały się na nic.
W tej chwili właśnie Ewunia stoi w furtce ogrodowej, przysłoniła chabrowe oczy dłonią i patrzy. Wzrok jej szuka kogoś na drodze piaszczystej, ciągnącej się wśród dwóch szeregów brzóz białych, płaczących. Furtka ogrodowa, pokryta wijącym się powojem, jest niby ramką, obejmującą dorodną postać zapatrzonej dziewczyny.
Dość długo stała, tak patrząc, nagle w oczach jej zaświecił blask żywszy, na usta wybiegł uśmie-