Mordka był od takich słabości doktór, specyalista, a gdy się zdarzyło, że zaszła jakaś komplikacya, powikłanie, to nie poprzestawał na swem własnem zdaniu, lecz zwoływał konsyljum. Zapraszał swego brata, szwagra, wujaszka, zięcia, niekiedy dalszych krewnych i powinowatych; mężowie ci, wysilali swoją inteligencyę i wiedzę aż dotąd, dopóki nie wynaleźli lekarstwa.
Wśród tych czynności i kłopotów zajmowało Mordkę pytanie: — na co ten cały kram?
Tyle lat było dobrze przy dziurawych dachach, dychawicznych koniach i zaniedbanym domu; dziedzic coś miał, Kulbacki trochę miał i Mordka cokolwiek miał.
Nagle zachciało się nowości i zmian. Czy dziedzic będzie z tego co miał — to pytanie; Kubackiemu nie przyda się reforma na nic, gdyż został oddalony; jeden Mordka może liczyć na jaki drobny zysk, ale też on fatyguje się i dostarcza wszystko, co do zaprowadzenia zmian jest potrzebne.
Jako człowiek domyślny z natury, nie dzisiejszy i doświadczony, Mordka miarkuje, że bez kobiety ten interes nie jest.
Dziedzic jeszcze człowiek stosunkowo dość młody, może się ożenić i prawdopodobnie ma ten zamiar. Z kim? Mordka i tego się domyśla, przecież dziedzic pierw-
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/34
Wygląd
Ta strona została skorygowana.