Upłynęło dwa tygodnie od rozstania się z Kulbackim, pan Bolesław zawzięcie gospodarował, wstawał wcześnie, kładł się późno, pilnował roboty, wglądał w każdy szczegół i rzeczywiście zaprowadził ład lepszy... kupił kilka koni, kilka krów, kazał połatać dachy na budynkach. Sprowadzeni z miasteczka majstrowie wyporządzali dwór, przestawiano piece, naprawiano podłogi, w gościnnych pokojach dano nowe obicia, pobielono wszędzie sufity, szyby łatane zastąpione zastały nowemi.
Mordka miał z tego powodu dość ambarasu, musiał jeździć, sprowadzać rzemieślników, starać się o pieniądze, bo w gospodarstwie, jak wiadomo, czasem jest grosz, czasem go nie ma; częściej nie ma, niż jest, a gdy potrzebny na czas i w trochę większej ilości, to go nigdy nie ma.