— A no juści przysyłali i chcieli, ale nie pytali co ty robisz.
— Jakże!
— Zapowiedzieli tylko, słowo w słowo powtarzam, żeby się pan Kulbacki z żoną i z całym swym dobytkiem wyniósł z Rudawki we dwadzieścia cztery godziny:
— Co?
— I żeby jutro do wieczora, mieszkanie nasze było puste.
— I nie wydrapałaś mu za to oczów.
— Komu!
— Temu kto przyszedł z takiem głupiem słowem.
— Agacie? ona sama zmartwiona jest, zbolała, zęby ją bolą, mało nie płacze. Zdaje ci się, że ją co lepszego czeka? I ona tu nie wieczna. Dziedzic zły, ciągle się odgraża, że wszystkich porozpędza, nowych ludzi przyjmie, nowe porządki zaprowadzi, to ma się rozumieć i ją oddali. Biedna kobieta, ale cóż robić, jak komu do głowy złe przystąpi, bo juści nie co innego tylko złe. Teraz, kochanie, co zrobimy?
— Co zrobimy! Albo ja wiem.. Pójdę na wieś, furmankę zamówię.
— I wyprowadzimy się.
— Łaski prosić nie będę. Wyprowadzimy się tym, czasowo do miasteczka.
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/31
Wygląd
Ta strona została skorygowana.