ku na bok i mruczał jak niedźwiedź. Widocznie majaczyło mu się we śnie, że dziedzic przysyła po niego, że prosi, aby chociaż na jakiś czas dopóki się nowy oficyalista nie znajdzie, zechciał pilnować folwarku i pełnić nadal obowiązki.
Pan Bolesław nie miał tego zamiaru. Czynności Kulbackiego powierzył starszemu parobkowi i postanowił że nadal sam będzie rządził i ekonomował.
Był już prawie zmrok kiedy się Kulbacki obudził; ledwie oczy otworzył, zwrócił się do żony z zapytaniem.
— Cóż, Kasiu, przysyłali ze dworu?
— Przysyłali, odrzekła z westchnieniem kobieta.
— Widzisz, jagodo, że na moje wyszło! Ja mówiłem przyjdzie koza do woza — ale będę twardy jak kamień. Niech się pan dziedzic nauczy, że trzeba szanować uczciwych honorowych ludzi. Ma się rozumieć, powiedziałaś, że jestem chory, że sobie spoczywam.
— Nic nie powiedziałam.
— Co?
— A nic.
— Ej Kasiu, coś ty kręcisz. Dopiero mówisz, że przysyłali, że czegoś chcieli.
Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/30
Wygląd
Ta strona została skorygowana.