Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzin, które kłębią się, zwijają, wyciągają głowy i syczą złośliwem pytaniem.
— Zgadnij, zgadnij, kochany panie Wajsfisz.
Czy może być co szkaradniejszego nad taki drobiazgowy interes?
Co zgadywać? Co mówić? Abuś nie popełnił nic złego, — karty jego życia czyste są; a że do niektórych czynów przyznać się nie chce, to nie dla tego bynajmniej, żeby czyny te miały być w jego pojęciu kary godne, lecz dla tego jedynie, że mogą się one niepodobać pewnym umysłom ciasnym, pewnym oczom, patrzącym nie przez porząne okulary, ale przez kawałek kodeksu.
Zgadnij.
Probować można, można domyślać się, że idzie o te dwa głupie srebrne lichtarze; ale, jeżeli nie idzie o nie, tylko o co innego, po co o lichtarzach wspominać.
Może wstążki są przyczyną złośliwego konceptu? może komuś zależy na tem, aby się dowiedział, w jaki sposób przechodziły one przez granicę, jakim cudem umiały odbyć podróż incognito, bez zwrócenia na siebie uwagi? Może...
Ale może być również, że chodzi o co innego, o te ładne konie karej maści, które sprzedane zostały na Pradze, a teraz są już