Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ja nie wiem, ja nic nie wiem — tłómaczył się Abuś. — Co mnie obchodzi cały Geliebter? Niech go dyabli wezmą!
— To dziwne.
— Może pan sądzi jeszcze, że ja podpaliłem jego sklep?
— A broń Boże! Nie śmiałbym pana o taką rzecz posądzać: tylko chciałem właśnie powiedzieć, że pan jesteś człowiek bardzo grzeczny i uczynny, kochany panie Wajsfisz...
Abuś nieznacznie, ale ciągle przyspieszał kroku, pragnąc jak najprędzej dojść do rogatki i zakończyć ten nieznośny spacer i tę rozmowę męczącą, od której głowa boli, która sprowadza w następstwie najgorsze sny, majaczenie dziwaczne.
Byle do rogatki, — można pod jakimkolwiek pozorem zwrócić w pierwszą lepszą uliczkę i odetchnąć pełną piersią, pozbyć się zmory duszącej.
A ten wciąż rozmawia, wciąż świdruje oczyma i rzuca zapytania niespodziewane, nagłe, niewiadomo, do czego mogące prowadzić! Po czemu srebro? Z czego się pan utrzymujesz? Czem się trudnisz? Dla czego jesteś człowiekiem uczynnym i szczególnie grzecznym? Jakże się teraz praktykuje dyskonto od weksli wystawionych przez bankrutów? Z jakiego powodu zrobił się ogień