Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

oczy na błędy, bo przecież mężczyznom wszystko wolno.
Alo cóż on robił ten twój mąż?! Zapytała z przerażeniem pani Walerya.
— Zapytaj raczej, czego ten człowiek nie robił? Jak ci wiadomo był on lekarzem, specyalistą od chorób nerwowych; przyjmował u siebie lub odwiedzał na mieście mnóstwo histeryczek, kapryśnic, rozgrymaszonych, rozpieszczonych kobiet, które chorowały z próżniactwa i z nudów.
— No, więc cóż, lekarz... pełnił swój obowiązek.
— Ach moja droga. Przecież i my mamy także obowiązki i my je także spełniamy. Ja, naprzykład, wyszywam prześliczne rzeczy na kanwie, wyszywam, ale nie wdzięczę się przytem do kanwy i do włóczek.
— Cóż znowu!
— A on się wdzięczył do każdej pacyentki. Widziałem na swoje własne oczy... przez dziurkę od klucza.
— Podpatrywałaś?!
— Jest to, według mego zdania, obowiązek żony. Mąż powinien być pod kontrolą, tak samo jak kucharka, bo ci panowie chcą mieć również jak ona, koszykowe.
— Przesada, Adelciu, przesada.
— Zapewne. Doszło do tego, że do eleganckiego i pełnego uprzejmości doktora