Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lepszenie — chory czuł się lepiej. Przez tydzień Wiśniewski przyjeżdżał codzień, później co dwa dni, wreszcie tylko od czasu do czasu, bo już obecność jego nie była niezbędna.
Pan Bolesław podniósł się z łóżka, niby zdrów, ale ociężały, na jedną nogę utykał, siły nie miał, mówiąc, zacinał się i jąkał, a myślenie, napisanie obszerniejszego listu przychodziło mu z wielką trudnością. Utrudzało go nawet dłuższe czytanie, często odkładał na bok książkę, wyciągał się w fotelu i godzinami całemi siedział zapatrzony w sufit, milczący.
Na pytanie ciotki, czy mu co dolega, czy cierpi, odpowiadał przecząco.
— Nie, ciociu, nie boli mnie nic, tylko tak jakoś.. nie wiem...
— Bo widzisz, mówiła energiczna dama, trzeba się rozruszać, trzeba się ożenić. Jak myślisz Bolciu?
— O... że... nić? Może, ale nie wiem.
— Panna Michalina «perdue» nie ma co mówić, ale jest przecie panna Zofia w Czaplinku; wyswatam cię, jak tylko trochę do sił przyjdziesz i będziesz mógł wyjeżdżać.
Uśmiechał się na to i kiwał głową, co ciotka uważała za stanowczy zwrot ku lepszemu.
— Mordka Buterglanz innego był zdania; zdawało mu się, że dziedzic jest w tak złym