Strona:Klemens Junosza - Panna Franciszka.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Towarzysze śmieli się. Kufelki krążyły wciąż.
Na drugi dzień wstawszy z bólem głowy, zapominał o pogróżkach i zwymyślany przez żonę, że jest niedołęga, że nie ma z niego żadnej pociechy, ze zwieszoną głową, ponury i milczący, wlókł się do kancelaryi regenta, żeby trochę pieniędzy na wieczorną pohulankę zarobić.
Pannie Franciszce nie mógł odkosza przebaczyć. Ile razy ją spotkał, spoglądał na nią ponuro i mruczał:
— Jaśnie pani! hrabina! dobrze jej tak!


KONIEC.