Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Panna Franciszka.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiatr goni? guza szuka? Cóż to ma znaczyć? Jak żyję nie słyszałam żeby coś podobnego miało być celem życia. Pan chyba żartuje sobie z nas.
— Gdzieżby zaś...
— Nie — wtrąciła Frania złośliwie — pan Marcinkowski tylko tak się wyraża obrazowo, prawda panie?
— A no, jak pani mówi, że obrazowo, to zapewne jest obrazowo...
— Jednak — rzekła pani Janowa — jest to sympatyczny człowiek, szkoda byłaby, żeby się miał marnować.
— Zapewne, zapewne — odezwał się Marcinkowski — szkoda, bo nawet, o ile wiem, miał on i groszowiny trochę. Mówię miał, bo czy teraz ma to inna kwestya. Swego czasu namawiałem go żeby kupił domek na przedmieściu, ten parterowy z ogródkiem. Pani Kowalska wie który.
— A wiem, wiem. Bardzo ładna posesyjka.
— I placu kawał, a można się spodziewać, że w przyszłości place zdrożeją. Radziłem, przekładałem, jak komu poczciwemu: po świecie nie lataj dom kup, wstąp na aplikacyę, albo uczep się gdzie przy adwokacie, albo przy regencie i grosze zbieraj. Ziarnko do ziarnka, będzie miarka. Jak ojciec przemawiałem: jesteś, powiadam, chłopak gładki, wygadany, niby to trochę gracz, niby trochę śpiewak.
— Niby! — zawołała panna Franciszka.
— A niby to śpiewa.
— Ależ artystycznie śpiewa!
— Być może, nie znam się na tem, ale wiem że panie lubią takie kawałki, więc też powiadam: tego owego, absztyfikuj się do jakiej kobieciny, ożeń się, ustatkuj i będzie ci dobrze na świecie. Wskazywałem mu nawet osobę.
— Kogo? kogo? — zapytała pani Kowalska.
— Panią Waldmanowę.
— Ah! tę wdowę po nieboszczyku Waldmanie, niemcu, co to miał niegdyś sklep na wprost kościoła.
— A tak, proszę pani, kobieta młoda jeszcze, bezdzietna, pieniężna, ma parę tysięcy na hypotece, ale pan Alfons nie chciał, powiada: co mi po tym ambarasie! Nie, to nie. Ja radziłem dobrze, bardzo dobrze radziłem.
— Jedna rzecz mnie zastanawia — rzekła panna Franciszka, patrząc złośliwie na Marcinkowskiego, powiada pan, że owa pani Waldmanowa jest młoda, przystojna i pieniężna.
— A ma się rozumiéć.
— Dlaczegóż więc pan sam nie starał się o nią dla siebie?
— Ja?
— Tak.