Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 35 —

rze! Przepraszam że to powiem — ale nie znasz pan ludzi, co mówię nie znasz!? nie masz o nich pojęcia! Dla czegóż naprzykład do pana nie przyjeżdżają młode, zawoalowane kobiety? dla czego nie odbierasz pan listów z zagranicy? dla czego wreszcie nie masz pan żadnych stosunków z rzemieślnikami, których wyroby nie są potrzebne do codziennego użytku... co mówię do codziennego! do...
— Rzeczywiście co pan mówisz? — spytał major.
— Ja wiem co mówię — to są fakta! fakta autentyczne i niezaprzeczone, mój panie! fakta, co mówię fakta!? pewniki...
— Może pan będzie łaskaw podzielić z nami tą wiadomością — rzekł sędzia.
— Dla czego nie? Żyje przecież Icek Szpigelman, mosiężnik, niech więc powie jakie osobliwsze sztuczki wyrabiał według rysunków nieboszczyka... a Szmul furman, który jeździ do Warszawy, przywoził do Płużyc rozmaite kawałki z odlewni żelaza. Do czego to wszystko było potrzebne? na co? niech kto będzie taki mądry i zgadnie — jeżeli to uczyni dam mu konia z rzędem, co mówię konia! krowę z rzędem mogę mu dać!!
— Szczególna rzecz, — szepnął major.
— Mój Boże, — rzekła z westchnieniem burmistrzowa, — jakie to życie ludzkie jest marne; dopiero co był człowiek młody, zdrów, pełen nadziei, a teraz co? Biedna żona! biedna żona — biedne my wszystkie kobiety! Żebym tak miała córkę tobym nigdy, przenigdy nie pozwoliła jej wyjść zamąż.
— Przecież nie każdy mąż samobójstwem kończy, a za poczciwego prezydenta można ręczyć że nie ośmieliłby się nigdy....
— Co on? chybaby mi się na oczy nie pokazał!
— Małoby go to obchodziło już — zauważył major.