Strona:Klemens Junosza - Pan sędzia.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 147 —

troje na kamieniu — i bajki im gada... Oj gada, gada ci, moja paniusiu, bajki — ale musi nie bajki, bo i u nas we wsi, jak jeszcze ja dziewuchą byłam... to też był chłop stary jeden, co dużo po świecie chodził — dycht tak samo lubił bajki gadać... ale powiadał że to nie bajki jeno prawda sprawiedliwa... na duszę się zaprzysięgał. Ja się ta naszym dzieciom nie dziwuję że tak słuchają — bo pamiętam i ja, za młodu, lubiłam słuchać jak tamten chłop gadał... a i dziś, przez urazy pani, choć na to mówiący baba jestem, też słucham jak ten pan gada i słucham — i tak oto niewiadomo kiedy czas przeleci za tem słuchaniem... Niech się ta pani za to nie krzywi... bo dzieci kontentne z tego przyjacielstwa i zawdy do onego pana lecą jak do swojaka, albo do ojca.
Wdowa westchnęła.
— Moja paniusiu złocista... nad kużdą sierotką Bóg miłosierny, on o najmniejszym robaczku myśli. Pani może dziwno że ten dobry panisko tak za naszemi dzieciami obstaje?
— Zapewne, cóż go mają one obchodzić?
— A juści, ni on to brat ni swat paniusi — a dla tego tak jakoś te sierotki polubił. Pani to dziwno, a mnie prostej babie nie dziwota... bo czy to człowiek może przeniknąć wolę Boską?
— Zawsze moja Wojciechowa, tak czy owak, nie naprzykrzajcie się panu Komorowskiemu — to jakoś, widzicie, nie wypada...
Babina spojrzała uważnie na swoją panią i rzekła:
— Nie wypada! Co też paniusia powiada! Żeby to jaki młodzik, chluśtyk... obieżyświat, to jeszcze... ale człowiek stateczny i widzi mi się że już i letni krzynkę...
— Czy wy nie wiecie co to są złe języki?
— A niech ta na nie pypeć padnie, na one złe języki! Która kobieta je sprawiedliwa i rzetelna, to o złe języki ty-