Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.





IV.

Od onego wieczoru zaczęły się dla Zosi dnie smutne. Rozmaite drobne udręczenia i przykrości spotykały ją coraz częściéj... Złośliwe uwagi, kolące słówka spadały na nią niewiadomo z jakiego powodu... Dziewczyna gubiła się w domysłach, czém się narazić mogła, pilnowała się na każdym kroku. Lekcye odbywała jeszcze gorliwiéj niż przedtém, z dziećmi, powierzonemi jéj pieczy, przebywała ciągle, nie odstępując ani na chwilę, do salonu nie weszła nigdy, jeśli jéj wyraźnie nie zaproszono. Stała się bardziéj jeszcze małomówną i cichą.
Pomimo tych starań i podwojonéj gorliwości w wykonywaniu obowiązków, pani Leonowa stała się dla Zosi bardzo chłodną, a siostra jéj nieznośną.
Na domiar nieszczęścia, pan Kamiński coraz czę-