Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/328

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 320 —

ważą na funty — sukno, albo biały towar, idzie na łokcie. No — jaki pan łokieć znajdzie do zmierzenia mądrości? Właśnie głupi człowiek to jest taki łokieć! Jak pan postawisz mądrego przy głupim i każesz im żeby obydwa gadali, to będzie miara. Przepraszam pana, niech-no pan słucha jeszcze. Na świecie wszystko potrzebne jest — i różne głowy są potrzebne. Zwyczajnych trzeba dużo, wielkich nie wiele, bo wielka głowa ma pomyślenie za małe głowy. Ja panu nie powiadam o pruskich głowach, ani o żadnych zagranicznych głowach — ja mówię tylko o żydowskich. Państwo się śmieją — ale żydowskie głowy, to wszystko fajn gatunek głowy jest! Na moje sumienie! Tylko nie do każdéj głowy może wléźć wielka mądrość, są niektóre trochę niezdatne...
— Ciasne?
Berek się skrzywił.
— Są i ciasne... ale od tego szkoła żeby probować. Zaraz z maleńkości widać już czy głowa zdatna czy nie zdatna. Jak która zdatna, to szczęście, to takie szczęście, ze dziesięć majątków mu nie wyrówna.
— Przepraszam za niedyskretne pytanie — ale powiedz mi Berku, co ty myślisz o twojéj własnéj głowie?
Zawahał się żyd.