Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.





. . . . . . . . . . . . . . . .

Cóż robić, gdy ziemię, jak okiem daleko sięgnąć, ubieli śnieg, gdy grubą, łokciową warstwą ułoży się na polach, na łąkach, na zamarzniętéj powierzchni jeziora?... Wyjść z pieskiem do lasu, wziąwszy strzelbę na ramię, nie sposób, bo śnieg głęboki — i ochoty człek nie ma do łowów... Wiatr rozhulał się na dobre, a i mróz szczypie nie żartem... W stodółce roboty nie ma... wymłócono już wszystko, a koło dobytku stary Szymon z dwoma parobkami chodzi poczciwie i ani go doglądać, ani popędzać nie trzeba...
Magda naręcze drzew przyniosła, rzuciła je przed kominek aż szyby w oknach zadrżały... i po chwili już ogień błyska wesoło...
Płomyki czerwonawe uciekają w górę, za nimdrugie gonią, a za drugiemi znów inne; czasem strzeli głośno drzewo gorejące, iskrami sypnie, wę giel rozżarzony aż na pokój odrzuci i znowu płonie