Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 170 —

z oczu, oboje z bratem moim cierpieliśmy bardzo. Co się działo w jego sercu, tego ci opowiadać nie będę, bo nie potrafię. Zmienił się do niepoznania... ja jedna wiedziałam tylko, jak mu ciężko i gorzko na świecie. Nareszcie nadszedł ów wieczór, którego nigdy nie zapomnę, ów wieczór, w którym siostra miłosierdzia przyniosła mi wiadomość, że ty tu jesteś w Warszawie... ciężko chora, zawieszona między życiem i śmiercią. Czy pamiętasz?
— Mogłażbym zapomniéć?
— Wtedy, gdy siedziałam pochylona nad twojem łóżkiem i z biciem serca wpatrywałam się w twarz twoją, nacechowaną ciężkiem cierpieniem, wtenczas, przypomnij sobie, otworzyłaś oczy i w chwili krótkotrwałéj, przelotnéj przytomności, dałaś mi do przechowania zwitek papierów.
— Tak! Do przechowania i do przejrzenia zarazem.
— Powiedziałaś, że z nich dowiem się o wiele więcéj, aniżeli z opowiadania twego.
— Czytałaś je pani?
— Cóż za pytanie? Przeczytałam wszystkie jednym tchem... od początku do końca i oblałam je łzami. Tak! tak, moja droga Zosiu, popłakałam się nad cichym dramatem twego życia... Powiedziałaś, że po przeczytaniu mam te papiery zachować