Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/177

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 169 —

z młodszą twą siostrą nie miała dachu nad głową, gdy musiałaś pójść w świat, na przykrości, na niedolę — wtenczas zdawało ci się, że twojém przeznaczeniem jest tylko cierpiéć, płakać i czekać.
— Czyż nie miałam słuszności?
— Wcale nie... Przeznaczeniem twojem nie było cierpiéć i dręczyć się, gdyż ja sama osobiście przynosiłam ci, jeżeli nie szczęście, to przynajmniéj spokój i wytchnienie po latach ciężko przebytych. Odrzuciłaś jednak.
— Pani, pani! wszak odkryłam wtedy przed tobą największą tajemnicę mego serca, wszak powołałam się na twój sąd... Czyż mogłam postąpić inaczéj?
— Bynajmniéj, nie ganię twego postąpienia, przeciwnie, byłam i jestem z calem uznaniem dla twéj szlachetności i stałości. Odmowa, którą otrzymałam wtedy, zabolała mnie bardzo ze względu, że zraniła zacne, a tak blizkie mi serce, ale taż sama odmowa, droga Zosiu, postawiła cię w moich oczach bardzo wysoko. Ja cię pokochałam już wtenczas, kiedy mi brat opowiadał o tobie, pokochałam ujrzawszy cię, ale po rozmowie w Kaliszu, oprócz miłości zjednałaś sobie mój szacunek. Przedstawiłaś mi się jako kobieta o silnym duchu i szlachetném sercu... i cierpiałam bardzo na myśl, że cię muszę utracić. Nie przerywaj, droga Zosieczko, słuchaj daléj, dosłuchaj się wszystkiego do końca. Od chwili, kiedy wyjechałaś daleko i zniknęłaś nam