Strona:Klemens Junosza - Obrazki szare.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 117 —

— Wierzę, wierzę!... i słów nie mam na potępienie...
— Dość, panie... Dziękuję za słowo współczucia. Czy wolno mi posłać służącego na wieś, żeby mi wynajął chłopską furkę do najbliższéj stacyi pocztowéj?
— Ależ co znowu! Czy w Lipowie koni brak? Nie pozwolę na to, abyś pani miała odjeżdżać ztąd wynajętą furmanką.
— Nie mogę przyjmować grzeczności od...
— Odemnie? ależ na Boga żywego! panno Zofio! ja przecież nie obraziłem pani ani jedném słowem, a całe to zajście odczuwam boleśniéj, niż się pani zdaje. Niechże mi pani nie robi tego wstydu, żeby miała odjeżdżać na chłopskiéj furce.
— Dobrze, ale w takim razie proszę zaraz o konie, dłużéj tu ani chwili pozostawać nie mogę.
— Natychmiast wydam dyspozycyę, lecz mamy jeszcze do załatwienia rachunek.
— Bardzo niewielki.
— Zapewne... Oto w téj kopercie — rzekł podając Zosi pakiet — znajduje się pani pensya roczna.
— Nie należy mi się tyle.
— Pozwól mi pani miéć swoje zdanie pod tym względem. Nie powoduje mną nic więcéj nad poczucie obowiązku i słuszności; traci pani posadę nie z własnéj winy, takie jest moje moralne przekona-