Strona:Klemens Junosza - O sto cekinów!.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Tobie wielkiemu, mądremu i potężnemu Alemu, wam zacnym i możnym kupcom niosę słowo wyzwania!“
„Przyzywam was przed zgromadzenie kadych, abyście zdali sprawę z postępków waszych.“
„Coście uczynili z liśćmi palmowemi, które kupił od was wielki emir Imbir-basza, który mnie tu przysyła.“
„Krzywdę emira opowie wymowny rzecznik El-Rad-bej który tak przemawia do kadych, iż ci wydają mu wyroki „jako kwiaty z wonią, a jako miłość z wzajemnością.“
„Kładęć przed wami ten pargamin z pieczęcią, a głoszę wam, iż dzień el-arbaa i el-chamis są dniami sądu spraw waszych.“
To rzekłszy odkaszlnął z powagą właściwą prawowiernym i sługom sprawiedliwości ludzkiej.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Jechał zadumany Ali na siwym dżanecie, dwóch niewolników wiodło rumaka za cugle jedwabne przetykane złotem; czterech zaś niosło skrzynię z cekinami, postępując na odległości strzały wypuszczonej z łuku.
I zatrzymali się przed pałacem Dominik-Beja.
Wszedł Ali we wrota pałacu i stanął przed obliczem Beja, a złożywszy na stole pisanie Imbirbaszy, skłonił się milcząc.
Dominik-Bej, głęboko uczony w koranie, prawach perskich, tureckich i chińskich — oddawał się już tylko rozmyślaniom pożywając owoce pracy swojej.