Strona:Klemens Junosza - Na szerszy świat!.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiadomo że bronisz i na Wicka krzywo spoglądasz jak się do książki bierze, jak się uczy, mówisz, że mu to w głowie przewraca, że do gospodarstwa niechętny!
— A bo tak, bo nie co tylko tak. Na co mu ta adukacyja? kiedy jest gospodarski syn, to jego psie prawo bydła pilnować: nauczy się na książce Pana Boga chwalić, to dobrze, a nie nauczy to i tak nie zginie.
— Nie, nie, to nie tak jest mój mężu, posłuchaj ty i mnie, przecież ja także nie dzisiejsza i ojciec mój po służbach całe życie chodził i ja przez lat sześć, nim za ciebie poszłam we dworze służyłam, słyszało się przecież i to i owo...
— Więc i co z tego.
— Więc dajmy Wickowi naukę, ta chleba kawał znajdzie i nie będzie potrzebował czychać rychło oczy zamkniemy i rychło będzie mógł jakąś tam cząstkę naszej biednej fortuny zagarnąć.
Szlachcic już złościć się zaczął. Porywczy dosyć z natury, gotów był gniewem wybuchnąć, tylko go wzgląd na żonę, którą lubił bardzo, powstrzymywał.
Milczał więc i chodził po ciasnej izdebce szerokiemi krokami, a z drugiej stancyi dolatywał głos chłopca sylabizującego z trudem i składającego kilkozgłoskowe wyrazy.
Kobieta nie dawała za wygraną.
— Grzesiu, rzekła z przymileniem do męża, toć my nibyto szlachta...
— Oho! jeszcze jaka szlachta. Prapradziadki nasze szwedów tłukli, a jeden to nawet podobno biskupem był... Oj, dodał z westchnieniem, nie bylimy takie marne ludzie jak dziś, ale panowie prawdziwe. Tać to nawet stoi dokumentnie wypisane w tych papierach, co to wiesz, na samem dnie skrzynki schowane. Było, było, ale się zmyło, jagodo, dziś my prawie na chłopów zeszli, a nawet inszy chłop, toby takiej szlachty chodaczkowej całą furę mógł kupić i czystem srebrem zapłacić.
— To powiadasz, Grzesiu, że i biskup był w rodzie?... Ej, chyba to nieprawda.
— Żebym tak spuchł, jeślim zełgał. Był, powiadam ci, biskup rzetelny; w infule chodził, pastorałem się podpierał, a krzyż nosił na piersiach na złocistym łańcuchu, co go podobno od samego króla dostał. Biskup, moja jagodo, biskup najprawdziwszy, a jaka osoba wspaniała?... to człek patrzy i patrzy i napatrzyć się nie może i wiary dać nie chce, że taki znaczny duchowny w naszej wiosce się rodził i naszem się przezwiskiem nazywał.
— Alboż to go widziałeś kiedy?

(Dokończenie nastąpi).