Strona:Klemens Junosza - Na stare lata.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Aby skrócić chwile oczekiwania, radca gazetę do rąk brał i czytać usiłował — ale napróżno; litery mieniły mu się w oczach, wiersze poruszały się jakby woda płynąca, a jeżeli zdołał przeczytać kilka wyrazów, to nie rozumiał ich wcale.
Rzucał więc pismo i znów do okna szedł, wschodu upatrywać, to fajkę zapalał, to rzucał się na szesląg i drzemać usiłował napróżno.
Trudno; kogo zmartwienie i zgryzota w obroty swoje weźmie, temu sen powiek nie klei, ten o niczem myśleć nie może, gdyż główna myśl o trosce całą siłę inteligencyi pochłania.
Zrobił się wreszcie ten dzień upragniony. Już jak tylko w pokoju rozwidniło się o tyle że barwy przedmiotów rozróżnić było można, zadzwonił staruszek na służbę, herbaty podać sobie kazał, a zarazem posłał do stajni, żeby parę koni do wózka założono.
Za dwie godziny już był u pana Michała.
— Ho! ho! — zawołał tenże zobaczywszy pana Dyonizego, — ranny z jegomości ptaszek, jużeś taki spory kawałek drogi zrobił... Cóż to cię kochany panie Dyonizy przypędziło tak rano?
— Ot przyznam ci się sąsiedzie kochany, że interesa mnie tak wcześnie wypędziły z domu. Chciałem z tobą w pewnéj ważnéj sprawie pomówić.
— Z duszy całéj służę jegomości, służę — ale zmiłuj się, co tobie jest, ty jakąś ciężką zgryzotę mieć musisz, zielony jesteś prawie... mizerny, co się dzieje z tobą, kochany radco?
— Ha cóż! całą noc dzisiaj oka nie zmrużyłem.
— A cóżeś robił u licha?
— Myślałem.... i tak mi zeszło jakoś....
— Wstydź się stary, wstydź; ludzie w naszym wieku powinni w dzień myśleć, a w nocy spać... Cóż to, tobie się zdaje że masz lat dwadzieścia, że możesz nocy niedosypiać?
— Ale sąsiedzie kochany, mnie się sen nie trzyma, ja się martwię, ja się truję, mnie każdy dzień nowe zgryzoty przynosi — dziś przyszedłem tu do ciebie, abyś mnie poratował.... bo ginę.
Łzy w oczach miał staruszek, gdy to mówił.