Strona:Klemens Junosza - Na stare lata.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się z zapałem do spożywania tych darów Bożych, które produkują pola i ogrody Żółtéj Wydmy, oraz tych złotobarwnych trunków, któremi słusznie lub niesłusznie szczycą się niektóre piwnice uczciwego i zacnego miasta Warszawy.
Historyę téj srebrnoweselnéj kolacyi opowiem ze zwięzłą i surową treściwością kronikarza wieków średnich, nie przypuszczam albowiem, ażeby przedmiot ten przedstawiał materyał do barwnych opisów. Rzeknę tedy zwięźle „25 sierpnia A. D. 18... goście pana Dyonizego jedli jako wilcy — a pili niby bąki, co im na zdrowie obrócone jest”.
Nie będę również powtarzał mów toastowych wygłoszonych ex re srebrnego wesela, ex re imienin, zacności gospodarza i ogólnéj miłości, czyli tak zwanego kochajmy się. Nie mogę jednak przemilczeć, że w tych wyrażeniach wielkich uczuć było znacznie więcéj serca niż uczuć, więcéj wykrzykników aniżeli ścisłości gramatycznéj, więcéj wyrazów, aniżeli logicznego pomiędzy niemi związku, co nawiasowo powiedziawszy, nietylko zwykłym śmiertelnikom, lecz i utalentowanym autorom bardzo często się zdarza.
Po kolacyi rozpoczął się mazur, ten porywający mazur, zwany białym — niesłusznie, gdyż w nazwie téj uwzględniono tylko czas trwania tego tańca „do dnia białego”, a zapomniano o dominującym kolorze czerwoności policzków panów i dam tańczących.
Mazur szedł sznurem przez wszystkie pokoje, tańczyli młodzi z młodemi, starzy ze staremi, młode ze starymi i stare z młodymi, nie licząc w to dzieci, podlotków i podrostków obojéj płci i rozmaitego wieku. Nawet proboszcz, który twierdził co niedziela z kazalnicy, „że grzesznik w tańcu jest jako pies skaczący z kiszką po podwórzu”, dał się porwać ogólnemu prądowi i ugiąwszy rewerendę, puścił się w taniec z szesnastoletnią panienką, któréj tłomaczył sapiąc, że w gruncie rzeczy taniec zakazanym nie jest, czego dowodem król Dawid tańczący przed arką, oraz gody w Kanie Galilejskiéj.