Strona:Klemens Junosza - Na stare lata.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gaju rozrzuconego na malowniczem wzgórzu.
Tą drogą udało się grono wesołéj młodzieży na kilku łodziach oświetlonych latarniami. Amatorowie-wioślarze prowadzili ten pochód wesoły, śmiejący się, szczęśliwy. Kierunek drogi wytykały tu i owdzie przy brzegach zawieszone latarnie. Śpiewy brzmiały rozgłośnie i rozchodziły się daleko po wodzie, a spłoszone dzikie kaczki, kurki wodne i inne ptastwo podrywało się z krzykiem i na oślep zapadało w sitowie.
Ileż to tam było westchnień i cichych szeptów w tych łodziach! któż zliczy? i co komu zresztą po tem.
Pan Dyonizy zmęczony ustawicznem bieganiem, wybiegł na chwilę do ogrodu i usiadł na ławeczce nad kanałem.
Odpocząć chciał.
Wzrok jego padł na łódkę przepływającą tuż obok niego, a w łódce téj przy blasku latarni ujrzał pomiędzy innemi osobami Ludwinię wesołą i uśmiechniętą, promieniejącą radością i szczęściem.
Zwracała ona piękne swe oczy na pana Jana, który stojąc obok niéj, robił wiosłem. Żywe kolory wystąpiły mu na twarz, oczy nabrały blasku, a w całéj postaci jego malowała się ta prawdziwie męzka piękność, nie zasadzająca się na idealnie harmonijnych rysach twarzy, lecz na spokoju i sile
— Śliczna para, — pomyślał radca na widok córki i młodego wioślarza, i snuć zaczął plany przyszłości téj jedynaczk swojéj, dla tego ukochanego, wypieszczonego dziecka, które było dla niego wszystkiem.
Tak, wszystkiem — bo łączyło w sobie to co najmilszem jest dla każdego człowieka, a mianowicie wspomnienia i nadzieję.
Na widok dziecka, przypomniała mu się własna młodość... chwila wiośnianych rojeń, zachwytów... szczęścia... chwile tych pierwszych kroków jakie stawiamy w życiu.
Zarazem patrząc na tę piękną, uśmiechniętą twarz swéj córki, któréj duże wymowne oczy z uczuciem miłości zwracały się na sympatycznego młodzieńca, radca wybiegał myślą w przyszłość i widział to dziecko swoje kochanem, szczęśliwem, zabezpieczonem, niepozbawionem opieki i silnéj podpory Wiedział, że spełnił już zadanie życia i że może w każdéj chwili powiedziéć: