ko z niego zeskoczył, a potem zarzucił karemu cugle na szyję, przełożył strzemiona przez siodło i machnął w powietrzu szpicrutą. Kary zrozumiał dobrze co to znaczy i wstrząsnąwszy grzywą, galopem pobiegł ku domowi.
— Chodź Zosiu — rzekł pan Stanisław podając jej ramię — zobaczysz nasze klęski i nadzieje. Z pszenicy to już chyba stanowczo nic nie będzie, chociaż miejscami podnosi się cokolwiek, ale za to żyto piękne mamy; inne zboża niezgorsze.
Zosia wsparta na jego ramieniu, szła powoli, słuchając opowiadania o spodziewanych plonach, o zamiarach dalszych co do gospodarstwa, czasem wtrąciła swoje zdanie — i tak gwarząc, przeszli koło innych pól pokrytych pięknem i dorodnem zbożem, aż wreszcie zatrzymali się na łączce. Właśnie w tem miejscu gdzie się pole kończy a łąka zaczyna, stał dąb rozłożysty i gruby i tuż przy nim, do połowy w ziemię zapadła leżała kłoda potężna.
Wieśniacy, którzy do każdego niemal miejsca przywiązują jakieś fantastyczne podania, i o tym dębie także opowiadali legendę... Według nich ów dąb dawno, ale także już bardzo dawno temu, nie dębeum był, lecz rycerzem wielkim i panem znacznym bardzo, bo miał tyle ziemi, że jej okiem objąć nie mógł, a lasów... żeby w tydzień nie objechał!
Ów rycerz właśnie w tem samem miejscu, gdzie dąb stoi, zabił swoją żonę, piękną jak lilija kobietę, a zabił ją dla tego, że się podobno rozmiłowała w jakimś bardzo urodziwym pachołku... ale to tam tego dokładnie nikt nie wie, bo nawet starzy ludzie nie lubią o tem prawić. To tylko jest wiadomo, że ponieważ piękna pani była niewinną i zginęła niesłusznie, więc Pan Bóg skarał rycerza i w dąb go zamienił — kazał mu na wieki stać w tem miejscu i pilnować zabitej.
Strona:Klemens Junosza - Na ojcowskim zagonie.djvu/56
Wygląd
Ta strona została skorygowana.