Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Monologi.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.





Wierzajcie mi państwo, bez przesady, nie masz jak polowanie. Dobra strzelba aż mi pachnie — proch mógłbym łyżkami jeść — a pięknego wyżła jestem gotów pocałować w oko. Nie rozumiem innego życia, jak na błocie, albo w kniei. Nie chcę znać żadnych Paryżów, żadnych Włoch, żadnych Warszaw — wszystkie miasta kazałbym sadłem wysmarować, żeby je psy zjadły! Bo czegóż człowiekowi potrzeba? Strzelba na ramię — w torbie flaszeczka starki, kawałek suchej kiełbasy — piesek do nogi i do roboty. Żadne frykasy tak nie smakują! bo proszę państwa... Za pozwoleniem, jeszcze się nie znamy... Jestem Pistoński Jan; z tych, co to państwo zapewne znacie... jedna była za Stasiem z Czarnobłocia, a druga, Panie odpuść,