Strona:Klemens Junosza - Monologi. Serya druga.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.





A to, dopraszam się łaski przeświętnego sądu, było tak: szczerą prawdę powiadam, jak na świętej spowiedzi.
Szliśmy na jarmark, we trzech gospodarzy sprawiedliwych: Michał Dzięcioł, Wojciech Balasiński i ja, a zaś babów jeno dwie, bo moja słabowała na kolki i musiała w domu zostać, a zasie wieprzaków dwa, niby biały Dzięcioła Michała i czarny, niby mój.
Zaś baby miały, wedle przemożenia, jajka, masło i widzi mi się, koguta, albo może kokoszę, bo nie pamiętam... Chyba kokoszę... a zresztą może i koguta... Nie spieram się, może to był kogut, a może i kokosza...
Przeświętny sąd powiada, żeby gadać o sprawie, jako że mnie Icek, psia wełna, oskarża we-