Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale szanowny kanoniku, odeszliśmy od przedmiotu; ja głównie dziwiłem się temu, że kanonik zasmucasz się losem pozostałej rodziny, a przecież, jak powiada pan regent, mająteczek czysty.
— Jak szkło, panie konsyliarzu.
— No i zapewne w gospodarstwie wszystko w porządku, inwentarze?
— Jak w zegarku.
— Nie bez tego, żeby i gotowizny nie było.
— Kilkanaście tysięcy, nie licząc rewersów.
— Aha, są i rewersiki — rzekł doktor.
— Więc cóż ztąd?
— Nic, a jednak... pożyczał ludziom nieboszczyk i zapewne nie darmo.
— Szanowny konsyliarzu, kto w dzisiejszych czasach na 6 procent pożycza, ten dobrodziejstwo robi.
Doktor zarumienił się; przypomniał sobie, że onegdaj jeszcze jako początkujący lekarz, potrzebując gotówki, pożyczył kilkaset rubli od żyda na 48 proc. i jeszcze oprócz tego obowiązał się przez pół roku leczyć darmo wszystkich