Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tyle mil przejechał.
— Delikatny! jak wasza matka umarła, to ja dwadzieścia mil bryczką na pierwsze wezwanie przyjechałam, strzęsłam się, zmordowałam prawdziwie — i wiecie, com, przyjechawszy przedewszystkiem zrobiła?
Panny milczały.
— Nie wiecie? — nic dziwnego! — to pokolenie ma krótką pamięć; więc pomogę wam, pomogę słabej pamięci. Przedewszystkiem ilustrowałam całe gospodarstwo kobiece, o które nieboszczka wasza matka, niech z Bogiem spoczywa, prawie nic nie dbała. Wasza matka była zacna kobieta, ale wielka pani... za magnata wyjść była powinna.
— Ciociu! — rzekła Celinka — dajmy pokój umarłym.
— O! bądź spokojna, dam ja niedługo pokój wszystkim, i umarłym i żywym i wam i waszemu spracowanemu gagatkowi... dam pokój! pojadę sobie gdzie pieprz rośnie, tylko moją sumkę odbiorę.
— Dla czego ciocia tak mówi?
— Bo mi się tak podoba! Ja wiem, że jak pierwszego dnia przyjechałam, tom zaraz z miejsca zlustrowała i spenetrowała całe gospodarstwo. Nie spałam, ale cały dom przewracałam do góry nogami! wypędziłam kucharza bo nie umiał gotować! szafarka poszła na cztery wiatry, bo kradła! Porozpędzałam wszystkich, to też jest teraz tak jak w zegarku. Radabym zobaczyć co tu będzie za pół roku, jak mnie zabraknie! jak ja ztąd wyjadę! ha! ha! wyobrażam sobie; Mania wiecznie z książką! Celinka w oknie patrzy czy pan Stefan nie jedzie — a gagatek śpi! Karczówka zamieni się w raj... wszyscy będą jedli, pili i spali i... marzyli o panu