Strona:Klemens Junosza - Lekki grunt.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czny — ale raczej konwencjonalny; z jednej strony nieograniczony absolutyzm, nieustanne quos ego — z drugiej zaś chłodna grzeczność i bierność pozorna. Skutek z tego był taki, że wszelkie narzucone przez ojca zasady, nie znalazły w sercu syna odpowiedniego przyjęcia. Oponować nie śmiał — ale zupełnie co innego myślał — inaczej wszystko pojmował. Nie był to wyjątkowy stosunek — powtarza się on po dziś dzień, powtarza bardzo często — a już szczególnie tam, gdzie strona starsza nie uwzględnia zupełnie młodszej, gdzie jej bezwarunkowo, bez dyskusji, swoje zasady, swoje przekonania narzuca.
— Z tego co mówisz, panie Stefanie, możnaby sądzić, że nie byłeś synem wzorowym — a jednak ojciec twój nieboszczyk zawsze się jak najlepiej o tobie odzywał.
— O księże kanoniku! mój ojciec!... mój ojciec był to najlepszy człowiek jakiego znałem na świecie. Proszę mi wierzyć, że nie miałem i mieć nie będę lepszego przyjaciela nad niego! Stosunek nasz opierał się na przywiązaniu serdecznem; jam go czcił — on mnie kochał — był dla mnie jakby starszym bratem. On ze mną chętnie rozmawiał, a przekonywał mnie nie rozkazem bezwzględnym — ale argumentem... Co mówić o tem zresztą... Niech spoczywa w spokoju ten najlepszy z ludzi, ten najszanowniejszy, najdroższy przyjaciel. Ja nie ujmuję przez to nic a nic godności nieboszczyka pana Zakrzewskiego — bo i ten działał w dobrej wierze i w najlepszych intencjach, ale działał nie trafnie. Jego absolutyzm paraliżował wszystko. Chciał mieć syna oszczędnym i dawał mu bardzo mało — zkąd konsekwencja prosta, że syn zaczął pożyczać i wpadł w znaczne długi. W domu był dla