Strona:Klemens Junosza - Król sam.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i uczciwe ręce. Nie miotała mną rozpacz ani zazdrość, doznawałem raczej uczucia wygnańca, wyrzekającego się na zawsze rodzinnego domu, ale któremu wolno będzie patrzeć zdala na dym unoszący się po nad nim.
Stało to się sposobem bardzo prostym, tak jak wszystko w mojem życiu było zwyczajne, pospolite nie oplątane w nici misternie zadzierzgniętych kolizyj — nie opromienione urokiem nadzwyczajności, lub wstrząsającego do głębi duszy dramatu.
Zwyczajna młodość, zwykłe życie, pospolita, zapewne śmierć i grób takiż sam jak tysiące innych — oto com przeszedł i co mnie czeka.
Kiedym był na delegacyi i oddychałem wonią lasów, upajałem się ich samotnością i ciszą.
Zofia straciła majątek i męża i powróciła do rodziców sama, opuszczona, z gorzkim bólem rozczarowania i doznanych zawodów. Źle trafiła biedna! Ten co się z nią ożenił, nie kochał jej ale jej majątek, nie poznał się na wysokich przymiotach jej duszy, nie ocenił ich należycie. Los jej był godny litości. On trwonił majątek, ona, zamknięta w domu, patrzyła na ten upadek.
Nie probowała nawet wyrwać się z tego położenia. Wiedziała o tem że dom rodzicielski zawsze jest dla niej otwarty, że w każdej chwili znajdzie w nim opiekę i kochające serca; ale nie korzystała z tego. Z ust jej nie wyszła nigdy skarga, zawsze dla obcych miała uśmiech i pogodne czoło. Była to jedna z tych cichych, nikomu nieznanych męczennic, którym słuszne miejsce należy się w księgach martyrologii małżeństwa.
Traktowaną była przez ukochanego człowieka, z początku jak kochanka, później jak zbyteczny ciężar, wreszcie jak sługa, do której należało myśleć, aby pan miał wszelkie wygody, spokój w domu i dobre jedzenie.
Jest to zresztą dość pospolity dramat, dla tego że się bardzo często przytrafia.
Los jeden mógł ją wybawić z tego okropnego położenia i rzeczywiście wybawił ją.
Mąż jej nie opuszczał żadnego jarmarku na którym znalazło się zawsze wino, karty i wiele innych dobrych rzeczy. Był też zawołanym koniarzem i ujeżdżał dzikie bieguny jak rodowity tatar, od dzieciństwa wychowany na stepie.
Na godzinę przed śmiercią założył się, że dosiędzie konia, z którego już niejeden kark skręcił i że